Poczucie spełnienia nie jest czymś, co się zdobywa dzięki realizacji zamierzeń, osiąganiu czy wygenerowaniu wznoszących emocji.
Takie spełnienie jest chwilowe i kruche, ulotne- bo zależne od okoliczności oraz tego, co uznajemy za sukces bądź porażkę. W takim spełnieniu- zazwyczaj- nie dajemy sobie nawet czasu na świętowanie, zatrzymanie by docenić co takiego ważnego dla nas zrobiliśmy. Nie robimy tego, bo steruje nami mechanizm, który nigdy nie spocznie, chce więcej, a więcej, lepiej, bardziej- jest dla niego jednoznaczne z tworzeniem swojej wartości. Bez działania- czuje się więc bezwartościowy. Dlatego wciąż pcha nas po więcej.
Prawdziwe poczucie spełnienia jest tylko tu, gdzie Jesteś blisko siebie. A być blisko siebie, choć jest dla Ciebie najbardziej naturalną rzeczą – jest trudne, bo od dziecka, nieświadomie- uczyliśmy się jak siebie zapomnieć.
Oddaliliśmy się od siebie i czasami ta odległość między tym, kogo nieświadomie, nawykowo odgrywamy (by się zabezpieczać, być kochanym, akceptowanym), a tym kim naprawdę jesteśmy- jest wielką i ciemną otchłanią. Dystans zdaje się tak duży, że trudno nam poczuć swoje prawdziwe pragnienia, wartości, odnaleźć siebie. Wiedzą o tym Ci, którzy wybierają, by sobie siebie odpamiętać. Na początku- tak trudno jest nam zlokalizować, nazwać, poczuć- nasze prawdziwe emocjonalne doznania, płynące z serca pragnienia, czy nawet fizyczne odczucia.
To, że coś jest trudne- nie znaczy, że jest niemożliwe.
Powrót do siebie jest zawsze realny, dostępny- ponieważ nigdy, ale to nigdy- nie możesz siebie stracić.
Ty tu Jesteś. Pod warstwami wgranych w psychikę zachowań, nawyków, przyzwyczajeń. Jesteś tu i czekasz aż tęsknota za najgłębszym wyrazem spełnienia nie pozwoli Ci się poddać i zaczniesz wracać.
I każdy z nas to w końcu, na szczęście, robi. Chcąc nie chcąc, prędzej czy później- dotykamy tego miejsca, gdzie nie możemy, nie chcemy już dłużej żyć tak jak żyliśmy do tej pory. To często bolesny, intensywny, ale też- bardzo ważny, potrzebny moment. Ten czas, gdy zatapiasz się w swej bezsilności, zupełnie jakby nie było się czego już chwycić, jakby wyczerpały się wszystkie opcje odnalezienia szczęścia. I stoisz tak- nie wiedząc już nic. To, co niegdyś sprawiało, że czułaś się lepiej- jakoś przestaje działać. Nie cieszy już żadne chwilowe uniesienie, bo wiesz- że to nie to, że to tylko kolejne wygenerowane doznanie, które nie znaczy nic, gdy nie ma tu prawdziwie Ciebie, gdy siebie nie czujesz. Czujesz to, spotykasz tą niepojętą, bezkresną pustkę. Intuicyjnie wiesz, czego potrzebujesz, ale nie rozumiesz jeszcze co to oznacza by być w swojej prawdziwe, blisko siebie.
Ten czas, ta tęsknota, ta nostalgia- choć dla umysłu mogą zdawać się końcem- są tak naprawdę pięknym, przebudzeniem, początkiem. Tak budzisz się do życia. W pewnym sensie samo się to dzieje.
My, ludzie- musimy wystarczająco daleko najpierw odejść od siebie, doświadczyć przeciwległego bieguna esencji siebie- by rozpoznać, że nie chcemy dłużej tak żyć. Musimy odejść tak daleko, by w końcu dostrzec w sobie płomień, który da nam siłę, by przywrócić nas do życia.
Wracasz do siebie. Jesteś coraz bliżej siebie. Ten powrót to czas, gdy uczysz się zauważać te wszystkie reakcje i chwile, gdy kogoś grasz, gdy pozwalasz by sterował Tobą lęk i nawyk. Przyglądasz się temu, co się w Tobie dzieje. Nie oceniasz, po prostu patrzysz i coraz więcej widzisz. Stopniowo zmienia się Twoje nastawienie- do siebie i do życia. Dokonujesz nowych wyborów. Stajesz się nową osobą, a tak naprawdę- Ty po prostu przestajesz udawać, grać, manipulować, uciekać, gonić.
Wdzięczność, zdrowa pokora, poczucie tego, że Jesteś wartością samą w sobie- wypełnia Cię po brzegi, emanuje do świata. Jest Ci coraz lepiej- ale nie dlatego, że sięgnęłaś po kolejne osiągnięcie, ale ponieważ we wszystkim co robisz- Jesteś obecna i żywa, lubisz i szanujesz, uznajesz w pełni siebie.
I w chwilach zadumy- patrzysz z zachwytem wstecz na swoją drogę nie mogąc uwierzyć, że tak długo mogłaś trwać w oddaleniu od siebie. Intuicyjnie wyczuwasz jednak, że to właśnie dzięki temu, że dane Ci było żyć w tym pozornym zatraceniu- dziś, jeszcze bardziej i prawdziwiej- możesz cenić każdy przejaw życia, siebie- taką jaką Jesteś- i wszystko smakuje tak wyśmienicie. Kochasz to życie. Jesteś Kompletna i wiesz, że zawsze byłaś, bo nikt nigdy nie może siebie stracić.
——————————-
Jestem z Tobą Sylwia od dawna i bardo mi pomagasz. Mam naturę pełną lęków . Uwielbiam być z Tobą . Pozdrawiam ♥️♥️
Dziękuję za ten tekst. Chyba potrzebowałam go dzisiaj przeczytać, bo ostatnio często wątpię czy ten powrót do siebie jest możliwy. Pozdrawiam serdecznie
Dziękuj Sylwia za profesjonalne traktowanie każdej osoby,pomimo że jest to bezpłatny kurs.
Dziękuję bardzo.
Sylwio, bardzo Ci dziękuję??i serdecznie pozdrawiam???
Dziekuje Tobie Sylwio, tak bardzo czuje to co piszesz ❤️Każde słowo przenika mnie dreszczem. Jestem w miejscu gdzie już to widzę i czuje ale brak mi jeszcze zaufania do siebie- życia, odwagi i akceptacji.
Dzięki temu co piszesz i jak cudownie wspierasz nie tracę nadziei…
Dziękuje Kochana ???
Czuję, Sylwio, ogromną wdzięczność za ten kurs, który pomaga mi odnaleźć i pracować z najtrudniejszymi ranami. Za trzy miesiące będę miała 78 lat, a ciągle jeszcze z mini nie rozprawiłam się. Pochodzę z domu inteligenckiego, bez końca wypełnionego gośćmi i alkoholem, w którym dominował ojciec sadysta. ofiara niemieckiego obozu jenieckiego. Ponieważ byłam najstarsza z dwójki rodzeństwa, tortury psychiczne i fizyczne / w tym bicie pasem wojskowym z klamrą/ trenował na mnie od maleńkości. Skutkiem walki o przetrwanie jest szklana szyba, pełne odcięcie się od emocji oraz tzw. zamrożenie ciała, brak czucia, z temp. ciała 34,1 do 35,5 st C. Zaczęły się problemy z niedoczynnością tarczycy TSH 29 i polineuropatią. Medycyna akademicka skazała mnie na wózek. Od 2000 r. ukończyłam bioterapie energetyczne, med. germańską, masaż, numerologię i wiele kursów rozwojowych. Mam czucie w ciele, chodzę, pracuję z własną energią codziennie, bez stosowania hormonu mam TSH 5,8, ale ciało jeszcze nie ma właściwej temperatury. Jak powinnam pracować z podświadomością, aby odpamiętać ten program z dzieciństwa? Tym bardziej jest głęboki, że znikąd nie miałam wsparcia, bo nikt nie chciał narażać się ojcu, nawet mama. Zostałam samotna. Zacięłam się w sobie, byłam prymuską, wcześnie opuściłam dom, skończyłam bardzo elitarne studia, byłam stewardessą, tłumaczem osób na najwyższym szczeblu, mam trzeciego męża. Pierwszy mąż to goście w domu i alkohol, drugi abstynent- przemocowiec, trzeci, od 32 lat, alkoholik na stanowisku /teraz emeryt pijący mniej/. Nie ma awantur, dogadujemy się. Ale nie jestem niańką, ani zastraszoną żoną, własne emocje okazuję. Mam grupę przyjaciół, syna i rozwój własny, medytacje. ciągle jeszcze masaże. Moja droga do zdrowia jest drogą mojego rozwoju. Dziękuję, że jesteś. Pozdrowienia dla Ciebie i Twojego Partnera. Mira
,,Jesteś obecna i żywa, lubisz i szanujesz, uznajesz w pełni siebie.” to jest piękne. Dziękuję.