Kobieta, która jako dziecko nauczyła się by nie zabierać za dużo przestrzeni (uwagi)- będzie bacznie kontrolować swoje zachowania tak, by tylko ktoś nie pomyślał, że jest jej za dużo.
Nauczyła się być nienachalna, ledwo widzialna, bo niegdyś zbyt duża ekspozycja siebie ( swoich emocji, potrzeb, zdania) wiązała się z niezadowoleniem rodzica, czyli z zagrożeniem.
Nauczyła się żyć w cieniu i tle. Tak nie ryzykowała oceną z zewnątrz, ale też- dusiła swoją stęsknioną za pełną ekspresją duszę.
Prawda, choć można ją długo tłumić- prędzej czy później będzie się do nas dobijać dopominając się o swoje prawo do życia.
Pojawi się jako fizyczny symptom, zniechęcenie, marazm, depresja, skierowana w swoją stronę złość i krytyka, zgorzkniałość.
Jak długo damy radę udawać, że nic nam nie uwiera?
Jak długo będziemy wierzyć, że pomoże nam tu jakaś tabletka- podczas, gdy najbardziej potrzebujemy tu samej siebie ♡
Tło, wycofanie, umniejszenie, nie wychylanie się- mogą stanowić pewną oazę bezpieczeństwa. Pytanie tylko czy nam się to opłaca, by rezygnować z siebie w imię dodatkowego przychylniejszego spojrzenia?
Przez lata funkcjonowałam w trybie ‘byle nie za dużo’. Sięgałam po to, na czym mi zależało, ale już po chwili pojawiał się ten doskonale znany lęk i myśl, że chyba już przesadzam, że powinnam przystopować, nie drażnić innych swoją obecnością, tym bezwstydnym wyrażaniem siebie.
Ten cykl stale się powtarzał. Czułam się w tym źle, ale wstyd i lęk nie pozwalały mi trwać w pokazywaniu siebie i wartości, którą jestem, którą każdy z nas esencjonalnie jest.
Kobieta, która obawia się, że swoim zachowaniem zabiera za dużo uwagi- będzie stale dopasowywać dawkę swojego prawa do bycia do akceptowalnego według niej, wyobrażonego- poziomu.
Jest to bardzo męczące, nie pozwala się realizować i jest związane z brakiem poczucia własnej wartości.
Nie czując, że jest warta- nie może również rozpoznać ani śmiało dzielić się wartością, tego co od siebie daje.
Co więcej- to, co przychodzi jej naturalnie- będzie umniejszane i redukowane (ze względu na ten wstyd i lęk). I jedynie tam, gdzie daje siebie ponad siły, gdzie robi coś, co nie jest z nią spójne, gdzie eksploatuje się w imię wyższych wartości (czytaj= najczęściej np. zawodowo -za darmo)- będzie czuła się komfortowo, bo przecież- kiedy w jej życiu jest trud i poświęcenie- to tylko wtedy zasługuje na więcej przestrzeni. Tak ją niegdyś nauczono, tego się trzyma, temu ufa, inaczej się boi, nie wie nawet, że inaczej może.
By wrócić do siebie i zacząć żyć swoją kompletnością- musi spotkać się z dyskomfortem swoich zaprogramowanych obaw.
Nie ma innej drogi.
Na początku jest ciężko, bo przyzwyczajony do stałego trybu bycia umysł- stawia opór, ale z czasem- gdy wie, że wyrażając siebie coraz pewniej – wciąż żyje i co więcej- czuje się lepiej- staje się to bardziej naturalne. Zaczyna ufać życiu i sobie.
Tak też wraca do swojej bezwarunkowej wartości. Stopniowo uczy się i doświadcza, że jest wartością sama w sobie i tak jak każdy inny człowiek- ma prawo, by tak głęboko i obszernie zaczerpnąć oddech, jak tylko pragnie tego na ten moment jej serce.
Za tym idzie, temu się oddaje. I coraz wyraźniej czuje, że, gdy jest w swojej prawdzie- nigdy nie może przejawiać się w za dużej ilości czy nachalnie, bo świat lgnie do światła, a światło jest tam, gdzie jesteśmy ze sobą spójne i prawdziwe.
———♡
25 stycznia 2022 zaczynamy jedyną w tym roku edycję programu online- Kobieta Kompletna.
Program ten w radykalny, niezwykle prosty (tak prosty, że umysł się przed tym wzbrania) sposób- pokazuje jak wyjść poza destrukcyjne mechanizmy i doświadczać swojej i życia kompletności, pełni, spełnienia TERAZ, na stałe.
Przyłącz się do programu jeszcze z bonusami i w promocji wchodząc na jego stronę zapisu TUTAJ
Droga Sylwio, to jest w większości też o mnie! Jak dobrze to znam, ile cierpienia w tum lęku i ciągłych obawach o siebie, niska samoocena. Jestem juz 3 lata po rozwodzie, mam cudną córeczkę 6 letnią, uczę się siebie teraz, jakby odrabiam zaległości, zakwgłą lejcję z dzieciństwa, w którym rzadko byłam szczęśliwa! Raczej wycofana, chowajaca swoje talenty, z obawy, że kogoś urażę sobą, swoim pięknem. Nauczona skromności do bólu i grzeczności do rezygnacji z siebie we wszystkich malych, duzych sytuacjach życia! Zawsze zazdroscilam dziewczynom, które po prostu sa sobą i pieknw, po prostu. Ja musialam się przygotować nawet na prostą rozmowę z kolezanka, tak duzo bylo we mnie lęków przed wyśmianiem mnie… I tak sie dzialo, przyciągalam przemoc ze strony rówieśników, zachowując się nieswiadomoe jak ofiara. Niestety dorośli nie znali mnie, rodzice kochani ale nie mieli pojecia co się we mnie rozgrywa, ile dramatów i cierpień podczas kiedy życie krzyczalo, pchalo na przód, nauka byla najwazniejsza… Ale miłości do samej siebie nie umialam nigdy, może chwilamo, w chwilach natchnienia, przeblysku, kiedy inni okazywali mi przyjazn i troskę wtefy lubilam siebie bardziej. Mam dzis 40 lat i od 4 lat próbuję pokochać naprawdę i zaakceptować tą mała dziewczynkę Agusię, ktora jest we mnie, żyje.
Z radością pogłębię ten temat. Pragnę żyć w pełni, nie tylko kawałeczki mnie ale ja w całości, teraz a nie wtedy, kiedy będę lepsza i zmienie sie na lepsze, tal myslalam cale Zycie prawie.
Pozdrawiam serdecznie, do szybkiego uslyszenia, bo Życie jest już…. Agnieszka Piskorz
!